Mieszkańcy Łodzi mają okazję spotykać pracowników ZWIK podczas odczytów wodomierzy czy usuwania ulicznych awarii wodociągowych. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że swoje obowiązki wykonują również w niedostępnych, niewidocznych dla łodzian miejscach. Dbają choćby o stan zbiorników wody na Stokach, sprawność przepompowni ścieków, studni głębinowych. Remontują też miejskie kanały. Sieć 250 km murowanych, ceglanych kolektorów przecina cały obszar Łodzi. To drugie miasto – tylko zbudowane pod ziemią.
Na czas naprawy uszkodzonej rury wodociągowej wyłącza się wodę w sieci. Podczas remontów kanałów nie ma możliwości zatamowania przepływu ścieków. Prace wykonuje się więc przy płynących nieczystościach. Nieprzyjemne wyziewy oraz ograniczone przez ciasnotę kolektorów ruchy - to tylko niektóre niedogodności pracy pod ziemią. Do tego dochodzi ciągłe zagrożenie trującymi, wybuchowymi gazami czy nagłym brakiem tlenu w powietrzu. Zagrożeniem są też nieprzewidziane opady deszczu. Pracownicy w każdej chwili muszą być gotowi na ewakuację. Czynią to natychmiast po włączeniu się alarmów w osobistych detektorach gazu. Pracujących pod ziemią asekurują na powierzchni ratownicy. Niech nikogo nie dziwi widok stojących przy otwartym włazie kanalizacyjnym pracowników ZWIK – czuwają nad bezpieczeństwem swoich kolegów. W razie ewakuacji pomagają wydostać się na powierzchnię. Mają do dyspozycji windę ewakuacyjną, liny i ucieczkowy aparat tlenowy - używane są w przypadkach konieczności wyniesienia na powierzchnię pracownika, który stracił w kanale przytomność. Każdy kolektor przed wejściem ludzi jest wietrzony, detektorami sprawdza się poziom tlenu, obecność trujących i wybuchowych gazów - siarkowodoru, tlenku węgla, metanu. Wchodzący pod ziemię mają na sobie szelki ratunkowe i osobiste czujniki gazu. Remont polega na fugowaniu cegieł - uzupełnianiu hutniczym cementem ubytków w szczelinach między cegłami. W ten sposób chroni się kanały przed zawaleniem. W tym sezonie (trwającym do końca marca) naprawionych zostanie blisko 700 metrów kolektorów przebiegających pod Parkiem Szarych Szeregów, pod ulicą Opolczyka oraz pod Tymienieckiego. Kanały na Bałutach i pod ulicą Tymienieckiego są bardzo wąskie i niskie - mają zaledwie 1,4 metra wysokości i 0,8 metra szerokości.
Z HISTORII ŁÓDZKICH KANAŁÓW
Ceglany kolektor pod Tymienieckiego przebiega przez teren dawnego folwarku Scheiblera. Tam też odnajdziemy jeden z najstarszych, zabytkowych fabrycznych kolektorów ściekowych Łodzi. Zrzucane z Widzewskiej Manufaktury bezpośrednio do Jasienia fabryczne ścieki trafiały do stawu Scheiblerów (obecnie Park nad Jasieniem). Ci zażądali od Juliusza Heinzela i Juliusza Kunitzera - ówczesnych właścicieli Widzewskiej Manufaktury - budowy kanału, który omijałby staw. Sąsiedzi szybko doszli do porozumienia i w ten sposób powstała pierwsza w przemysłowej Łodzi instalacja chroniąca środowisko. Scheiblerowie byli nie tylko właścicielami fabryk i robotniczego osiedla, mieli też własny folwark z zarybionym stawem, sadami, ogrodami warzywnymi. Pozostałości fabrycznego kanału z Widzewskiej Manufaktury odnajdziemy idąc wzdłuż ulicy Tymienieckiego. Poznamy jego przebieg po zachowanych do dziś charakterystycznych kwadratowych żeliwnych pokrywach na studzienkach rewizyjnych. Kanał ten kończył się najprawdopodobniej przy skrzyżowaniu Tymienieckiego z Kilińskiego.